CZY POLSKA MOŻE BYĆ ZNOWU WIELKA?
Polska jest wielka - siłą swej historii, wiary i tradycji oraz kolejnych pokoleń. Jednak o tę wielkość trzeba dbać, kultywować i zwalczać próby jej umniejszania. Po kolei.
Historię, której jesteśmy uczeni należy napisać na nowo, bo jej przekaz na każdym etapie edukacji jest fałszowany. Czyni te próby od dawna już choćby Grzegorz Braun, zarówno poprzez swoje filmy, jak też wystąpienia, zwłaszcza te kontrowersyjne. Ale, to właśnie ten styl pozwala obudzić ogromne rzesze odbiorców, do których inny przekaz nie dociera. Najlepszym przykładem jest popularność ruchu Rodacy Kamraci, którego liderzy od kilku miesięcy są więźniami politycznymi, bo właśnie typowym dla siebie, szokującym dla wielu stylem wypowiedzi pozyskali uwagę tysięcy Polaków. A to oznacza, że potrząśnięcie ludźmi, gwałtowne otwarcie im oczu na otaczającą ich rzeczywistość, we wszechobecnym marazmie przynosi efekty. Wtedy bowiem zaczyna się dyskurs, zaczyna się myślenie. Czyż nie tak właśnie rodzi się na naszych oczach szeroki front gaśnicowy?
Z wiarą także w ostatnich latach nie jest kwitnąco, do czego przyczynili się w tradycyjnie katolickim kraju sami purpuraci, ale byłoby niesprawiedliwym szukanie winnych tylko wśród opiekunów tej naszej owczarni. To prawda, dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy Pasterzy niż pastuchów. Ale Kościół to nie jest organizacja, to organizm, który współtworzymy. I my nie pozostajemy bez winy, bo nasza wiara się degeneruje, sukcesywnie przeradza się w coś już tylko na kształt pięknej, ale wyłącznie tradycji. Dowodem na to jest nasze ciągłe wołanie „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Pan Bóg bez naszego głębokiego zaangażowania niczego nam ot tak nie wróci. Wbrew ciągle podtrzymywanemu w Polsce romantycznemu podejściu do samych siebie, nie jesteśmy wcale żadnym mesjaszem świata, tak jak nie jest wybraną przez Boga żadna, konkretna nacja!
Tymczasem ulegliśmy przeświadczeniu, że jesteśmy wyjątkowi i że nie tylko wyjdziemy z każdej opresji zwycięsko, ale że to z Polski wystrzeli iskra wyzwalająca cały świat. Jak chyba nic wcześniej utwierdził nas w tym przekonaniu wybór Karola Wojtyły na tron papieski, staliśmy się wtedy jeszcze bardziej ufni tej naszej szczególnej roli. Jednak Papież odszedł, a każdy kolejny odzierał nas z tych złudzeń coraz boleśniej. Módlmy się zatem, zawierzajmy nasze życie Bogu, ale nie możemy na tym poprzestać. Musimy powrócić do credo św. Benedykta – a zatem - Ora et labora! Módlmy się i pracujmy! Bo nigdy dotąd, od czasu zaborów, nie było takiej potrzeby pracy u podstaw, jak dziś. Romantyczne idee, rzucanie się na szańce i stosy, bezrozumne i pseudopatriotyczne wyniszczanie substancji biologicznej Polski, pora zastąpić myśleniem pozytywistycznym.
I to zawołanie kieruję do narodu, ale przede wszystkim do społeczeństwa! Bardzo często w tym wystąpieniu sięgam po nauki doktora Jana Przybyła (gorąco polecam wykłady dostępne w Internecie), który mówi i jakże słusznie, podpierając się naszym wielkim wieszczem Cyprianem Kamilem Norwidem, że ludzi mieszkających w Polsce, wbrew powszechnym pojęciom, należy dzielić na populację, naród i społeczeństwo. Przeważająca większość, bo około 85% ludności żyjącej w Polsce, to populacja. Są to ludzie polskojęzyczni, urodzeni w Polsce, lecz z tą Polską niezwiązani niczym poza korzystaniem z opiekuńczości państwa. To ci, którzy zawsze chcą mieć, ale nigdy dać. Brak w nich działań dla dobra wspólnego, poświęceń.
Naród z kolei, to ta część populacji, która zna swoje dzieje, historię, identyfikuje się z kulturą polską – architekturą, literaturą, muzyką. Ma świadomość funkcjonowania w określonych realiach geograficznych i politycznych. Wyznaje wartości, które potrafi nie tylko utrzymać, ale i rozwijać. Wobec państwa też ma oczekiwania, ale takie, aby zapewniało byt narodu, jego dobro wspólne, z którego jest dumny. Takich Polaków jest zaledwie 13%.
I wreszcie społeczeństwo. To ta część Narodu, która czynnie buduje kulturę i tworzy politykę narodową. To grupa twórcza. Zdolna do rezygnacji z dobra własnego na rzecz dobrobytu wspólnego. Wpływająca na świadomość narodu. To zaledwie 2% osób. To właśnie one tworzą kulturę obecną w książkach, kinie, teatrze, operze czy filharmonii. To z tego powodu próbuje się wydrzeć i ten przyczółek narodowi wciskając mu nie uczące niczego, a wręcz wypaczające widzenie świata książkowe romansidła i kryminały, ociekające przemocą filmy, pornograficzne wręcz przedstawienia teatralne i muzykę chodnikową. Tym bardziej powinniśmy cieszyć się z tego, że organizatorzy dzisiejszej uroczystości zaprosili nas do obcowania z tą kulturą wysoką, jaką jest niewątpliwie koncert orkiestry symfonicznej z udziałem solisty.
Ale ta praca, do której zachęcam, powinna też przynosić wymierny efekt ekonomiczny, bo bez niego nie sposób budować dobrobytu. Dziś większość ludzi, którzy się dorobili, woli wydać pieniądze na konsumpcję i do głowy im nawet nie przyjdzie, że w naszej historii byli tacy ludzie, jak hrabia Maurycy Zamojski, który wyłożył pieniądze na rzecz Polaków będących członkami delegacji jadącej na obrady zwieńczone podpisaniem Traktatu Wersalskiego. Pozbawiony tych środków Roman Dmowski być może nie miałby okazji, by tam dotrzeć. Ale inny Zamojski, Władysław, założyciel Polskiego Towarzystwa Literacko-Artystycznego, właściciel Zakopanego, sam wpędzając się w kłopoty finansowe zakupił dla narodu polskiego Tatry Wysokie i Morskie Oko. Polski arystokrata, mecenas sztuki Tytus Działyński zgromadził na zamku w Kórniku ogromny, wartościowy księgozbiór, którego kolejnym spadkobiercą został właśnie Władysław, włączając go z czasem do założonej przez siebie fundacji powstałej z oddanego narodowi polskiemu majątku w Wielkopolsce i Małopolsce. Jej celem było także założenie i utrzymanie naukowego instytutu dendrologicznego, ale też pomoc finansowa dla zdolnej młodzieży i upowszechnianie wiedzy rolniczej. Kto dziś myśli takimi kategoriami?
Na koniec warto podkreślić, że realizować cele narodowe, co logiczne, można tylko w państwie narodowym. Nie w jakimś tyglu, w którym musi nastąpić rozwodnienie narodowej treści. A bez państwa narodowego nie będzie istniało społeczeństwo. Bądźmy zatem Narodem, przewidujmy i twórzmy własną przyszłość. Nie traćmy już cennego czasu na przekonywanie do nas polskojęzycznej populacji, która z przyczyn oczywistych i tak wybiera sobie liderów spośród siebie, głosuje na swoich, rujnując z każdym kolejnym rokiem nasz dobrostan. Umacniajmy naszą narodową jedność. Propagujmy elitaryzm. Skupiajmy się wokół naszych celów i ideałów. Równajmy w górę! Wreszcie - bywajmy pośród siebie. Jak dzisiaj. Norwid, w utworze (nomen omen) „Marionetki”, którego pięknej adaptacji muzycznej dokonał Czesław Niemen, nawoływał – zapomnieć ludzi, a bywać u osób! Czego Państwu i sobie życzę.
Sławomir M. Kozak
Tekst wystąpienia wygłoszonego w trakcie panelu dyskusyjnego zatytułowanego „Czy Polska może znów być wielka?”. Zjazd Tysiąclecia. Skaryszew, 18.10.2025 r.