Witamy na stronie, zaloguj się jeśli posiadasz konto lub zarejestruj się.
Aurora Nagłówek
"Musicie dużo czytać. By poznać prawdę. By dostrzec korzenie zła." - Abp Marcel Lefebvre
Sobota 12 lipca 2025

GRUNWALD CZY JEDNAK TANNENBERG?

Czas szybko płynie i znowu mamy kolejną rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Dziś chcę przypomnieć, poprzez postać mojego nieżyjącego już przyjaciela Ryszarda Filipskiego, Jego wybitne dzieło, jakim był monodram „Krajobraz po Grunwaldzie”. Reklamowałem je już cztery lata temu w programie z cyklu „Po prostej”, ale od tamtej chwili wiele osób mogło o nim zapomnieć, a innych, przyzwyczajanych do tiktokowych szortów zniechęcić mogła moja, trwająca dłużej niż kilkadziesiąt przecież sekund, wypowiedź. Tym trudniej będzie ich pewnie namówić do obejrzenia całego filmu, ale mam nadzieję, że część z nich inaczej patrzy już na świat, aniżeli wtedy, gdy dopiero co spadła na nas śmiertelna choroba, po której u bram pojawiła się „nagła” wojna, a potem Polska stała się z dnia na dzień bardziej uśmiechnięta. Mógłbym się dalej silić na retrospekcje i przypominać tym starszym, że mieli okazję obejrzeć monodram już w roku 2011, kiedy wspólnym trudem Autora i wydawcy udało się go wprowadzić do oferty Oficyny Aurora, co było jednak sukcesem pozornym, bo Polaków historia nie interesowała, choćby najpiękniej opowiadana. Podobno ten stan rzeczy zaczyna się pomału zmieniać, a nie ukrywam, że nadal mam nadzieję na to, iż nie jest za późno. Sięgnijmy zatem do słów wprowadzających do książki, która była zaledwie pretekstem do edycji dzieła, o którym tu piszę.

 

Prapremiera monodramu prezentowanego w tej publikacji odbyła się 31 grudnia 1970 roku, na Placu Wolnica w Krakowie. W podziemiach starego ratusza, w niewielkiej piwnicy mieścił się „Teatr eref 66”, założony przez Ryszarda Filipskiego. Był to czas publicznego atakowania polskiego patriotyzmu, bohaterstwa żołnierza polskiego („bohaterszczyzna”), czas narodzin tak zwanej „polskiej szkoły filmowej”. W owym czasie zaczęła także narastać fala propagowania postaw „dobrych Niemców” działających na terenach okupowanej przez Hitlera, Polski!

Monodram „Krajobraz po Grunwaldzie” w swej zasadniczej części mówi o sprawach, które rozstrzygane były w latach 1414 – 1418 w Kościele rzymsko-katolickim. Przedstawiony na Soborze w Konstancji spór polsko-krzyżacki poddany został najwyższemu papieskiemu osądowi! Sądzić należy, że Filipski komponował swój monodram nie tylko po to, by przypomnieć hasło eksterminacji Polaków i ich króla, które sześćset lat temu zostało wyartykułowane przed najwybitniejszymi umysłami ówczesnego świata. Dziś pewnym jest, że autor monodramu został sprowokowany opublikowanym w tym czasie orędziem biskupów polskich proszących niemieckich biskupów o wybaczenie! Mówiono wtedy, że pomysł tego listu został umiejętnie podrzucony przez niemieckie służby specjalne.

Orędzie biskupów polskich, proszących Niemców o wybaczenie za nie popełnione polskie zbrodnie, powstało w ostatnich dniach Soboru Watykańskiego II i otworzyło pole do rozwoju takich osobowości, jak Erika Steinbach (gdy Orędzie powstawało, miała 21 lat), a także dla wielu innych młodych Niemców. (…) powojennej spowiedzi dokonali – nie zbrodniarze, a ofiary! Biskupi niemieccy sami się rozgrzeszyć nie mogli – zamówili więc rozgrzeszenie u biskupów polskich! Po takim rozgrzeszeniu Niemcy mogli znowu nakładać krzyżackie płaszcze. Żelazny kanclerz Konrad Adenauer, tuż po wojnie, bardzo chętnie i często fotografował się w krzyżackim płaszczu. Od wojny minęło dwadzieścia lat. Dzięki planowi Marshalla, Niemcy podźwignęły się z wojennych zniszczeń. Zastrzyk ogromnych pieniędzy z zachodnich banków odbudował Niemcy, a nie kraje przez Niemców wojną zniszczone. Zgodnie z dalekosiężnym planem, za dwadzieścia kilka lat, na Świętym Krzyżu, mieli spleść się w serdecznym uścisku, niemiecki kanclerz Helmut Kohl z polskim premierem Tadeuszem Mazowieckim, znanym w okresie stalinowskim z prześladowania Kościoła, polskich biskupów i księży. Orędzie otwierało wrota do obalenia muru berlińskiego, wytyczało drogę do ponownego, tym razem „pokojowego” grabienia polskiego majątku narodowego. No i mamy to, co dziś mamy! Zniszczona gospodarka, Polacy, jak za okupacji, na robotach w Niemczech, wykupywane przez Niemców ziemie, systematyczne niszczenie i upodlanie edukacji i kultury.

Jestem Polakiem, człowiekiem całym sercem oddanym mojemu kościołowi. Temu kościołowi, który mnie nauczył mówienia: Tak, tak! Nie, nie! Bliska mojemu sercu i umysłowi jest filozofia świętego Tomasza z Akwinu. To on nauczył nas realistycznego myślenia, oceniania rzeczywistości taką, jaka ona jest, a nie taką, jak nam opowiadają lub nam się wydaje. 

Myślę i z doświadczenia wiem, że prawda może być tylko jedna, niezależnie od tego, co z jej ujawnienia wyniknie! (…) oto uświadamiam sobie, że mieszkam w samym środku rozkładającego się na naszych oczach zachodniego imperium! Co z tego zbliżającego się bankructwa, z tej nieuchronnej klęski Zachodu może wyniknąć dla Polski? Pewnie nic gorszego, czego już doznała i doznaje do tej pory. Historia się powtarza, ale Polak o tym nie wie, bo się nie uczy, bo nie zna własnej historii. Kto płytko orze – marny plon zbierać będzie.  Monodram Ryszarda Filipskiego „Krajobraz po Grunwaldzie” przed czterdziestu laty robił wrażenie, ale też i ludzie w tamtym czasie więcej wiedzieli i rozumieli. Jedni mówili, że są to proroctwa, inni, że Filipski kracze. Dziś wiemy, że ta nowa, „pokojowa i demokratyczna” niemiecka okupacja Polski jest faktem! Nie da się jej ukryć w meandrach polityki unio-europejskiej, ani zwalić na Rosjan.

Verba volant, scripta manent. Tak! Słowa ulatują, pismo pozostaje. Traktaty Włodkowicowe sprzed sześciuset lat, Orędzie biskupów, sprzed pół wieku – pozostały. Porównanie tych dwóch dokumentów w zasadzie nie wymaga komentarza. Jeden dokument podkreślał niemieckie zbrodnie, drugi je minimalizował. Nadchodzą czasy przełomu, może nawet trzeciej wielkiej wojny. Mam nadzieję, że tym razem wojna ta Polskę ominie. Z całą pewnością w nadchodzących czasach wzmogą się naciski hierarchów niemieckich na hierarchów polskich, jakoś muszą usprawiedliwić nową, imperialną politykę niemiecką w stosunku do Polski. Może nawet już się to dzieje?! W naszej tysiącletniej historii, gdy toczyły się sprawy przełomowe, dramaty, wielkie tragiczne wydarzenia, zawsze narodowi towarzyszyli kapłani, dodawali ducha, pomagali, ginęli! Kapłan w ramy swego uświęcenia ma wpisaną łaskę męczeństwa. Pasterz musi stać na straży swoich owiec. Kapłan ma obowiązek przystosowywania rzeczywistości do ewangelii, a nie odwrotnie. Nawet mu nie wolno dopasowywać ewangelii do poczynań rządców obecnego, grzesznego świata! Tę myśl niegdyś głosił głośno ksiądz Stefan kardynał Wyszyński. Powinno to być niepodważalną zasadą obowiązującą nie tylko szarych kapłanów, ale nade wszystko hierarchów polskiego Kościoła. (…) Jan Paweł II mówiąc „nie lękajcie się” mówił również i do nich. W dobie obecnej okupacji niemieckiej, gdy to rządzące Unią Europejską Niemcy przechwytują gałęzie polskiej gospodarki, ziemię, komunikację, edukację, propagandę, media - przesłanie Ryszarda Filipskiego staje się niezwykle aktualne. Udowadnia bowiem, że od tysiąca lat nic się nie zmieniło. Otto von Bismarck powiedział: „Polska to jest stan przejściowy” – oto wyraz nieustannego marzenia, które przez wieki utrwaliło się w teutońskiej mentalności! Agresywną politykę niemiecką - zakamuflowaną w meandrach ideologii Unii Europejskiej - starannie ukrywają kolejne rządy „niepodległej Polski”! Dlatego pozycja ta powinna znaleźć się w każdym polskim domu, aby nas chronić przed kolejnym otumanieniem.

 

Zwycięskiej bitwy ze zjednoczonymi pod germańskim krzyżem najeźdźcami z Europy nie potrafiliśmy wówczas przekuć na zysk polityczny. Oni jednak, tę porażkę pod, jak to miejsce nazywali, Tannenbergiem, zapamiętali nad wyraz dobrze. Operacją Tannenberg nazwali bowiem pięć wieków później, prowadzone przez zwyrodniałe oddziały (Einsatzgruppen) kilkumiesięczne, począwszy od pierwszych minut wrześniowego ataku na Polskę w roku 1939, wyniszczanie Polaków. Była to przede wszystkim eksterminacja polskich elit według precyzyjnie przygotowanych przez tubylczych folksdojczów list proskrypcyjnych. Przytoczony wcześniej wstęp do książki (z załączonym do niej monodramem) „Krajobraz po Grunwaldzie”  powstał w roku 2010! Piętnaście lat temu. Zamieciona na pewien czas pod gruby dywan Erika Steinbach znowu spod niego wyziera, a ostatnie ruchawki na granicy każą poważnie się zastanowić nad tym, czy dzieło Ryszarda Filipskiego było jedynie krakaniem, czy może jednak proroctwem?

Sławomir M. Kozak