Witamy na stronie, zaloguj się jeśli posiadasz konto lub zarejestruj się.
Aurora Nagłówek
"Musicie dużo czytać. By poznać prawdę. By dostrzec korzenie zła." - Abp Marcel Lefebvre
Sobota 23 sierpnia 2025

ZAGŁOBA PRZEWRACA SIĘ W GROBIE

Dzisiejsze czasy dostarczają nam niezwykłych emocji, a do tego, w szalonym tempie. Tydzień mija dopiero od spotkania prezydentów USA i Federacji Rosyjskiej na Alasce, po nim już zdążyło się odbyć w Waszyngtonie kolejne, na które Donald Trump „zaprosił” przywódców państw europejskich, lidera Ukrainy i szefa NATO. W świetle reflektorów wszyscy jego uczestnicy zdążyli porzucić dotychczasowe przekonania i zapewniali o konieczności zakończenia wyniszczającej wojny za naszą wschodnia granicą. Nie zdążyli zapewne odzyskać sił po podróży powrotnej i zmianie czasu, kiedy prezydent Trump, zgodnie z uprawianą od miesięcy taktyką zmienił zdanie i stwierdził, że wycofuje się z negocjacji pokojowych między Ukrainą i Rosją. Polskojęzyczni komentatorzy polityczni jeszcze się po tym nie otrząsnęli, gdy media podały, że już niedługo 300 holenderskich żołnierzy wraz z dwoma systemami obrony przeciwlotniczej Patriot zagości w Polsce w ramach misji NATO. Wszystko to jako żywo, przypomina urywki kabaretowego skeczu Bohdana Smolenia.

„Tak się porąbało. Z jednych rakiet mam się cieszyć, przeciw drugim protestować. A to wszystko jedno, czy spadnie z tej strony, czy z tej. Tak samo boli. Bomba jest bomba”.

Ten wielki artysta o niezwykle skromnej posturze odwoływał się też do ówczesnego prezydenta USA lamentując, że „ten Reagan to jest świnia. On miał mnie żywić i jak ja wyglądam?”. Czy nie można tego dziś odnieść do naszych nadziei pokładanych w Sojuszu Północnoatlantyckim, kiedy czyta się tłumaczenie holenderskiego ministra obrony mówiącego, że „robimy to, aby chronić NATO, bronić Ukrainy i odstraszać Rosję”? Po to wchodziliśmy do paktu, by go chronić?

Ale padło też w skeczu „Szeptanka” najsłynniejsze chyba zdanie dotyczące oceny dwóch systemów. „Ci Amerykanie nie są wcale tacy źli. Oni napadną, a potem przeproszą. A mnie za te 40 lat, to nikt kurwa nie przeprosił!”. Niedługo minie kolejnych 40 lat i nas też nikt nie przeprosi. A na pewno nie ci, którzy zgotowali nam tę powtórkę z rozrywki. Gdyby sytuacja nie była tak potwornie dramatyczna można byłoby naprawdę uznać to wszystko za nieustanny, międzynarodowy kabaret. Z szacunku dla powagi wydarzeń warto jednak przypominać, że ta wojna trwa od lutego roku 2014, kiedy to po celowo wywołanym euromajdanie, na który według sekretarz Nuland poszło 5 miliardów dolarów, odwołano ze stanowiska Wiktora Janukowycza. W maju sfinalizowano tę „transformację” pozorując ją przedterminowymi wyborami. A potem poszło już zgodnie ze scenariuszem. Przywołam tu fragment mojej książki z roku 2016, zatytułowanej „Operacja Terror”:

„Kiedy w lipcu 2014 roku pasażerski samolot malezyjskich linii lotniczych, Boeing 777-2H6, rejs MH-17 został zestrzelony we wschodniej Ukrainie, 40 mil od granicy z Rosją, samoloty i okręty NATO miały pełen obraz sytuacji w regionie Doniecka i Ługańska. Można pokusić się o stwierdzenie, że nie tylko obraz, ale wręcz kontrolę owego ruchu. Na Morzu Czarnym trwały właśnie 10-dniowe manewry Paktu, z wykorzystaniem takich maszyn, jak Boeing E3 Sentry z systemem AWACS, który pozwala obserwować wszystko, co rusza się na obszarze setek kilometrów i Boeing EA-18G Growler, którego sprzęt potrafi zagłuszyć, oślepić oraz zneutralizować każdy radar w nadzorowanym teatrze działań. Ale teren ten był objęty nie tylko nadzorem statków powietrznych, bo na Morzu Czarnym pojawił się krążownik Vella Gulf, wyposażony również w elementy wspominanej wcześniej Tarczy, jakimi są nie tylko pociski rakietowe, ale przede wszystkim radar AN/SPY-1, śledzący zarówno loty wszelkich samolotów, jak i potencjalnych pocisków, które mogłyby być wystrzelone w ich kierunku. Ćwiczenia połączonych sił Paktu i Ukrainy nosiły nazwę Bryza 2014. Były elementem większych manewrów NATO, z udziałem 7 państw, o nazwie kodowej Rapid Trident II. (…) okryte były dość długo tajemnicą do tego stopnia, że zatwierdzający je ukraiński parlament nie znał dokładnej daty ich rozpoczęcia (…). 5 sierpnia przybyła do Kijowa specjalna grupa Pentagonu ‘w celu pomocy w śledztwie’ wokół katastrofy malezyjskiego B-777. Kiedy oficjalnego przedstawiciela resortu wojskowego zapytano, czym konkretnie będą się zajmować eksperci z tej grupy, odpowiedział tylko, że nie pojadą na miejsce katastrofy, ale będą z Kijowa konsultować śledczych z Holandii, Australii i Malezji. Do zadań Pentagonu nigdy nie należało badanie awarii i katastrof samolotów pasażerskich. Tym w USA zajmowały się zawsze NTSB i FAA. Pentagon ściągano wyłącznie w przypadku katastrof samolotów wojskowych. W skład obecnej delegacji, jeśli wierzyć Pentagonowi, wchodzą eksperci ds. operacji specjalnych, logistyki i planowania operacji wojskowo-powietrznych. (…) 8.08.2014 r. Holandia, Ukraina, Belgia i Australia uznały, że dochodzenie zostanie utajnione!”

Chcę podkreślić, że pasażerowie z Holandii stanowili 2/3 ofiar tego „wypadku”. Zginęło ich 193. Kolejna znacząca liczba, to obywatele Australii, których było 27. Przez lata „nasi” tak zwani politycy i usłużne media nadal z uporem maniaków podtrzymywali jednak (i czynią to do dziś) mantrę o rosyjskiej agresji na Ukrainę, która nastąpiła rzekomo dopiero w roku 2022. A tymczasem, wtedy już zamykano ten temat, co opisałem w książce „Przewodnik po piekle”:

W listopadzie 2022 r. zapadł ostateczny wyrok w procesie domniemanych sprawców zamachu na samolot MH17. Obywatele Rosji Igor Girkin i Siergiej Dubiński oraz separatysta z Donbasu Leonid Charczenko (ścigani listami gończymi) zostali skazani zaocznie za zabicie 283 pasażerów i 15 członków załogi na dożywocie. Orzeczono, że zorganizowali oni przekazanie rakiet systemu ziemia-powietrze Buk, która podobno uderzyła w samolot. Oleg Pulatow, jedyny oskarżony, który miał ochronę prawną podczas procesu, został natomiast uniewinniony od wszystkich zarzutów, od czego prokuratorzy się nie odwoływali. Sąd uznał, że strącenia MH-17 dokonano omyłkowo, a sprawcy tego czynu prawdopodobnie chcieli zestrzelić zupełnie inny, wojskowy samolot. Mimo ogólnoświatowego oburzenia na akt terroryzmu z r. 2014, o werdykcie sądu niewiele było słychać. Nie było o nim głośno również w naszych mediach. Dlaczego? I tu powracamy do macierzystej firmy ulubionego na całym świecie Jamesa Bonda, która na długo przed tym wypadkiem powołała do życia tzw. „Grupę Pielgrzymów”, prywatną firmę ochrony oferującą elitarne usługi dla londyńskich ambasad, dyplomatów, agentów wywiadu i przedstawicieli biznesu poza granicami wysp brytyjskich. Kierowana jest przez weteranów brytyjskich sił specjalnych, szkoli zagraniczne wojska i grupy paramilitarne, a także zapewnia ochronę reporterom i ich pracodawcom. To ta firma kształtowała relacje medialne, a przez to oficjalne dochodzenie dotyczące MH17. Utrzymywała obecność w Kijowie dziennikarzy już od początków „rewolucji” na Majdanie (schyłek 2013 r.), przewożąc ich w miejsca najważniejszych wydarzeń. W procesie dotyczącym malezyjskiego samolotu utrzymywała kontrolę nad tym, co reporterzy pod jej okiem widzieli i, jak relacjonowali sytuacje, z którymi się spotykali. Ich główną tubą propagandową była Bellingcat, założona cudownym zrządzeniem losu w lipcu 2014 r. „brytyjska witryna dziennikarstwa śledczego która specjalizuje się w sprawdzaniu faktów i białym wywiadzie”. Powołany miesiąc później trybunał do zbadania tragedii MH-17 być może nie korzystał z tych danych, ale z pewnością czyniły to inne światowe media i rządy. Wątpię, by ktokolwiek w Polsce słyszał o grupie „Pielgrzymów”, choć jest ona powszechnie znana w światku dziennikarskim, chełpi się na swej stronie „doświadczeniem w ułatwianiu bezpiecznego zbierania wiadomości i kręcenia filmów”. Zapewnia swych klientów, że przy jej udziale „dziennikarze i pracownicy produkcji mogą działać bezpiecznie i pewnie”. Również w tak nieprzyjaznych miejscach, jak „kraje słabo rozwinięte, państwa upadające i tereny po katastrofach”. W odniesieniu do Ukrainy, chwaliła się tym, że jej zespoły „działały w wielu głównych skupiskach ludności kraju, w tym w Doniecku, Charkowie, Kijowie, Lwowie, Odessie, i na całym Krymie”. Zaangażowanie dotyczące sprawy MH-17 przedstawiane było przez „pielgrzymów” w komunikatach ofertowych, jako dowód na szybkość ich działania w mobilizacji swoich operatorów. Do 27 działających tam wówczas zespołów, w ciągu 6 godzin dołączyło 7 dodatkowych.  

Premierem Holandii był od roku 2010 do 2024 niejaki Mark Rutte. To kolejny historyk z wykształcenia, jakich mamy dziś wokół nas na kopy. Wcześniej zajmował się sprawami społecznymi, był menadżerem ds. zasobów ludzkich (ach, ta nowomowa!), był też sekretarzem stanu ds. szkolnictwa. Doskonałe kwalifikacje, by po zakończonej kadencji szefa państwa, w roku 2024 mógł objąć obowiązki sekretarza generalnego NATO! Jest dziś czołowym „jastrzębiem” prącym do eskalacji wojny.

Kiedy szwedzki potop zalał Rzeczpospolitą, w roku 1656 najeźdźcy stanęli pod Zamościem, jednym z nielicznych miast nie uznających zwierzchności Karola Gustawa. Bronił go skutecznie, mimo ciężkich ataków wojsk dowodzonych zarówno przez feldmarszałka Wittenberga, jak i samego monarchę szwedzkiego, podczaszy koronny Jan Zamoyski.

Podejmując ostatnią próbę zdobycia twierdzy wysłannik szwedzki miał mu zaoferować w posiadanie całe województwo lubelskie, jako udzielne księstwo. Opis tego wydarzenia zapisał na wieki w „Potopie” Henryk Sienkiewicz, który w usta Zagłoby włożył odpowiedź udzieloną wówczas przez Zamoyskiego:

„Za otwarcie bram twierdzy jego królewska mość (...) ofiaruje waszej książęcej mości województwo lubelskie w dziedziczne władanie! Zdumieli się, słysząc to wszyscy (...). Nagle wśród ciszy głuchej ozwał się po polsku do starosty stojący tuż za nim pan Zagłoba: - Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy. Pan starosta nie namyślał się długo (...) i palnął na całą salę po łacinie: - A ja ofiaruję jego szwedzkiej jasności Niderlandy!”

Szkoda to wielka, że opowieść ta jest tylko legendą i nie mogła się ziścić. O ile mniej mielibyśmy dziś zgryzot. Nawiasem mówiąc, to Szwedzi właśnie (formalnie rzecz jasna) już w październiku podejmą decyzję, czy pokojową nagrodę Nobla otrzyma zabiegający o nią usilnie Donald Trump, który twierdzi, że zakończył za czasów swej prezydentury sześć wojen. Inne gremia zdecydowały już wcześniej o tym, by Marka Rutte uhonorowano w roku 2019 Orderem Australii (!), w 2023 ukraińskim Orderem Księcia Jarosława Mądrego i w 2024 (holenderskim oczywiście) Krzyżem Wielkim Orderu Lwa Niderlandzkiego.

Podejrzewam, że usilnie pracuje on teraz na Order Orła Białego, najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej nadawane za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla pożytku naszego państwa. „Nasi” przywódcy nadali go już tylu łajdakom, że wcale by mnie to nie zaskoczyło. A poczciwy Zagłoba z pewnością przewraca się w grobie.

Sławomir M. Kozak