ARKTYCZNA RULETKA
W bazie Elmendorf-Richardson na Alasce spotykają się przywódcy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i Federacji Rosyjskiej. Świat zamiera w bezruchu i czeka na efekty, co jest w pełni zrozumiałe. Podejrzewam jednak, że przekaz, który po tym spotkaniu wyjdzie do mediów został już dawno ustalony przez negocjatorów obu prezydentów. Niemniej, zachowanie pozorów jest bardzo ważne. Dla obu graczy. Niesamowity jest wybór sceny tego przedstawienia. Nie jest zapewne przypadkowy. Alaska, to ta część Ziemi, w której oba państwa ze sobą graniczą. Jej sprzedaż przez cara Aleksandra II Amerykanom w 1867 roku dziś kwestionowana jest przez Rosję, bo ponoć kwota ówczesnych 7,2 mln dolarów była zapłatą tylko za 99-letnią dzierżawę. Przypomnijmy, za polskojęzyczną Wikipedią, że „W 2023 roku prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin wydał rozporządzenie o wyasygnowaniu środków na poszukiwanie i ochronę prawną zagranicznych nieruchomości, które należały do Rosji w okresach carskim i radzieckim, co dotyczy również Alaski. Amerykański rzecznik Departamentu Stanu Vedant Patel wydał w związku z tym oświadczenie, że przekazanie Alaski Federacji Rosyjskiej nie jest możliwe”. Ale, to też tylko teatr. Prawdziwym powodem rozmów w tym miejscu jest raczej kwestia chińska, bliskowschodnia i, co najistotniejsze, dalsze działania tych mocarstw na terenach nieodległej Arktyki. Ten ostatni element jest najmniej dostrzegany przez media. A przecież to nie tylko rejon rozwijających się nowych szlaków transportowych, ale też ogromnych pokładów surowców mineralnych. A cóż ja takiego pisałem w książce „Przewodnik po piekle”?
Przywykliśmy myśleć o Arktyce jako regionie klinicznie wręcz czystym, nieskażonym przemysłem, leżącym na peryferiach globu dobru wspólnym całej ludzkości. To dosyć naiwne postrzeganie tej części świata bierze się zapewne z małego zainteresowania nią mediów, a dla większości z nas jest odległym lądem pokrytym lodem, co nie do końca zresztą jest prawdą, nieatrakcyjnym turystycznie, a zatem mało istotnym. Otóż to, że media nie zapuszczają się na ten lądolód nie wynika tylko z tego powodu, że nikogo on nie interesuje, a raczej z tego właśnie, iż leży w centrum zainteresowania kilku najważniejszych graczy politycznych, przemysłowych i militarnych i jest z tym trochę tak, jak w powiedzeniu o pieniądzach, które lubią ciszę.
Rosyjski tankowiec LNG klasy Arc7 Christophe de Margerie (Ice Class) wypłynął z Jiangsu w Chinach 27 stycznia 2021 roku i ukończył swoją podróż (2400 mil) po 11 dniach, w porcie Sabetta na Morzu Karskim (Arktyka), w Rosji. Ten sam statek pokonał tę samą trasę rok wcześniej, w maju, w kierunku wschodnim pod eskortą lodołamacza. Rejs w warunkach zimowych, w ciągłej ciemności, trwał 36 dni krócej niż przez Kanał Sueski. Dzięki tej wyprawie Rosja udowodniła, że przejście w rejonie arktycznym jest możliwe przez prawie cały rok. Ale, posiadanie przez Rosję największych i najpotężniejszych na świecie lodołamaczy nuklearnych zdolnych do łamania 4-metrowego lodu powoduje, że Rosja ustanawia monopol na transport Drogą Północną.
Przykład znacznie bliższy. Płynący pod banderą Panamy, nie należący do klasy lodowej, 294-metrowy kontenerowiec typu PANAMAX o nazwie „Flying Fish 1” przewożący 5000 kontenerów dotarł do Szanghaju w Chinach 25 września 2024 roku, w niecałe trzy tygodnie po wypłynięciu z Sankt Petersburga w Rosji. Podczas tej długiej podróży (8000 mil), statek utrzymywał średnią prędkość 16 węzłów i, co najważniejsze, nie potrzebował rosyjskiego lodołamacza. Ale, poza kwestią transportu i bogactwem pierwiastków ziem rzadkich, w które obfitują te tereny, chodzi również o przewagę militarną.
Region Arktyki obejmuje 8 krajów, z których 7 jest członkami NATO. Są to USA, Kanada, Islandia, Dania (Grenlandia), Norwegia, Szwecja i Finlandia. Ósmym krajem jest Rosja. Chociaż Rosja ma tu ugruntowaną obecność wojskową, jest ona w dużej mierze defensywna. Jednak, w związku z rosnącym od 2022 roku zaangażowaniem w tym regionie sił NATO, Rosja „doprosiła” do kooperacji na tym rozległym obszarze Chiny. Jak wspomniałem, mało się o tym mówi, ale od tego czasu przeprowadzono na tym dziewiczym terytorium blisko sto różnego rodzaju operacji, pośród których większość miała charakter stricte militarny. Poza wszystkim innym, musimy pamiętać o tym, że stanowią one ogromne zagrożenie dla, tak dziś odmienianej przez wszystkie przypadki, ekologii. Przykładowo, w ramach norweskich ćwiczeń Nordic Response 2024 w ubiegłym roku, zgromadzono tam dziesiątki tysięcy żołnierzy z 13 krajów członkowskich NATO, fregaty, okręty podwodne i inne jednostki pływające, a także ponad 100 samolotów.
Przybliżę kilka przykładów obecności wojskowej w Arktyce wymienionych państw, tylko w roku ubiegłym.
3 stycznia pojawiła się na tych wodach misja patrolowa fregaty Bretagne, w której uczestniczyły siły francuskie i norweskie.
15 stycznia Brytyjczycy przewieźli swoich żołnierzy do Camp Viking (65 km na południe od Tromso) przed organizowaną dwa razy w roku zimową grą wojenną NATO, „Nordic Response”, mającą się odbyć w marcu.
13 lutego, nad wodami międzynarodowymi, na zachód od Morza Barentsa pojawiły się dwa strategiczne bombowce rosyjskie Tu-95, eskortowane przez myśliwce SU-35. Do ich obserwacji wysłano norweskie F-35. Lot trwał blisko pięć godzin. Rosja ma około 10 tego typu bombowców w bazie lotniczej Olenja na półwyspie Kola i ich obecność w tym regionie nie jest zdarzeniem jednostkowym.
25 lutego rozpoczęły się cykliczne ćwiczenia NATO serii „Steadfast Defender”, które trwały do 5 marca. Obejmują one każdorazowo wiele regionów i sił z lądu, morza, powietrza, jak i przestrzeni kosmicznej. Tym razem zaangażowano w nie 90 000 osób personelu wojskowego. Symulowały rosyjski atak na państwo członkowskie NATO i reakcję Paktu, zgodnie z zapisami artykułu 5, który wymaga od wszystkich członków podjęcia działań w celu przywrócenia bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. Jeszcze w styczniu amerykańskie i kanadyjskie specjalne grupy zadaniowe przećwiczyły ochronę transatlantyckich morskich linii komunikacyjnych. W ramach „Steadfast Defender” odbyły się też ćwiczenia „Joint Warrior” (Szkocja, Norwegia, Islandia) i „Nordic Response” (Finlandia i Szwecja). Wielka Brytania zaangażowała się w nie z liczbą 20 000 osób. Symulowano obronę przed zagrożeniem z powietrza i spod wody, trenowano też amfibijne lądowanie na wybrzeżu Norwegii w celu potencjalnego odbijania zajętego przez nieprzyjaciela, terytorium sojuszniczego.
4 marca przeprowadzono kolejne ćwiczenia, tym razem na wodach północnej Norwegii. Użyto w nich 50 okrętów, 20 000 żołnierzy i 110 myśliwców, samolotów transportowych, obserwacyjnych, tankowców oraz śmigłowców. Poza udziałem wojsk gospodarzy terenu uczestniczyły w nich jednostki z Belgii, Kanady, Danii, Finlandii, Francji, Holandii, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i USA. Trwały do 19 marca. 7 marca w tym rejonie pojawiła się para rosyjskich samolotów dalekiego zasięgu TU-142, których głównym zadaniem jest zwalczanie okrętów podwodnych. Tym razem ograniczyły się do typowego nadzoru morskiego, a media rosyjskie nie omieszkały przedstawić tych ćwiczeń jako ofensywnych i prowokacyjnych.
Jednym z ich elementów były skoki 130 spadochroniarzy z samolotu C-17 („Arctic Shock”), które miały miejsce 19 marca w norweskim Troms, gdzie siły amerykańskie trenowały z batalionem Brygady Nord. Komandosi z grupy szybkiego reagowania skakali w zaśnieżony teren gór Mauken po blisko siedmiogodzinnym locie z Anchorage, na Alasce.
20 marca z kolei, na Półwyspie Kolskim trenowały rosyjskie siły obrony powietrznej. W ramach ćwiczeń, które odbyły się w głównej siedzibie Floty Północnej, inżynierowie, medycy i przedstawiciele sił ochrony radiologicznej, chemicznej oraz biologicznej byli szkoleni w zakresie radzenia sobie ze skutkami ataku dronów.
25 maja Federacja Rosyjska przeprowadziła kolejne, szeroko zakrojone ćwiczenia, tym razem poszukiwawczo-ratownicze, prowadzone przez Morską Służbę Ratowniczą w Murmańsku we współpracy ze Strażą Graniczną FSB i wojskową Flotą Północną. Odbywały się w północno-zachodniej części Półwyspu Kolskiego.
29 maja, ponad 7 000 żołnierzy USA, Finlandii i Norwegii pojawiło się w fińskim Rovajarvi. Około 2000 żołnierzy amerykańskich, prawie 300 norweskich i 4500 fińskich brało udział w międzynarodowych ćwiczeniach nazwanych „Northern Forest 24”. Oddziały były wspierane przez systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu, pociski przeciwlotnicze i czołgi bojowe.
Tego samego dnia, w Zatoce Motowskiej, miały miejsce coroczne rosyjskie ćwiczenia, które obejmowały pięć scenariuszy szkoleniowych, w tym przeciwdziałanie szybko pływającym łodziom motorowym wroga, poszukiwanie i atakowanie okrętów podwodnych oraz ćwiczenia obrony powietrznej. Wzięło w nich udział 11 okrętów i kilka samolotów.
21 czerwca dwa rosyjskie, wielozadaniowe okręty podwodne Siewierodwińsk i Orzeł, wystrzeliły pociski manewrujące w kierunku wyimaginowanej floty wrogich okrętów desantowych, w ramach ćwiczeń u wybrzeży Półwyspu Kolskiego.
24 czerwca, do norweskiego Rygge dotarł amerykański okręt podwodny klasy Ohio z rakietami balistycznymi i samolot łączności strategicznej E-6B Mercury. Celem wizyty miało być „wzmocnienie współpracy między Stanami Zjednoczonymi, a Norwegią oraz zademonstrowanie amerykańskich możliwości, gotowości i elastyczności”. Gotowość gwarantowało 20 pocisków Trident II pod pokładem z 12 głowicami nuklearnymi każdy. Okręt tego typu, wraz ze swoimi 13 siostrzanymi jednostkami, jest najbardziej efektywną bronią masowego rażenia używaną obecnie przez Stany Zjednoczone.
24 lipca, w fińskim Lapland, ćwiczyło 250 żołnierzy i 25 pojazdów jednostek gotowości bojowej fińskiej brygady Jaeger i norweskich sił zbrojnych.
Od 8 sierpnia, przez trzy dni na Morzu Barentsa trenowały siły rosyjskie. W manewry zaangażowanych było 300 okrętów nawodnych, podwodnych i pomocniczych, około 50 samolotów oraz ponad 20 000 żołnierzy i personelu cywilnego.
26 sierpnia na scenie islandzkiej pojawiły się także jednostki polskie. Wraz z nimi, siły sojusznicze i islandzkie agencje ds. gotowości ćwiczyły zabezpieczanie krytycznej infrastruktury krajowej i morskich linii komunikacyjnych między Grenlandią, Islandią i Wielką Brytanią. Obok naszych żołnierzy, do 3 września obecne były tam jednostki z Islandii, Danii, Francji, Norwegii i USA. W ćwiczeniach „Northern Viking” wzięło udział wiele statków i samolotów, a także setki pracowników na lądzie i na morzu.
2 września, na Morzu Ochockim trenowały połączone grupy wojsk powietrznych i morskich Rosji, i Chin. Oddziały koncentrowały się na zwalczaniu bezzałogowych łodzi pozorowanego przeciwnika, prowadzeniu rozpoznania i monitorowaniu sytuacji nawodnej z udziałem śmigłowców pokładowych.
6 września rosyjskie okręty, na północ od Półwyspu Kolskiego, wraz z samolotami Ił-38 i śmigłowcami Ka-27M walczyły z symulowanymi okrętami podwodnymi wroga przy użyciu ładunków głębinowych i torped.
10 września odbyły się, na zachód od Norwegii, rosyjskie ćwiczenia strategiczne „Ocean 2024”, w których uczestniczyły dwie korwety i jeden okręt desantowy z Floty Bałtyckiej.
Od 11 września, na wodach Pacyfiku, Arktyki, Morzu Śródziemnym, Morzu Kaspijskim i Morzu Bałtyckim, przez tydzień toczyła się dalsza część ćwiczeń „Ocean 2024”. Brało w nich udział 400 okrętów wojennych, w tym podwodnych i pomocniczych jednostek floty. Uczestniczyło w nich 120 samolotów marynarki wojennej i sił powietrznych, a w sumie zaangażowanych było 90 000 osób oraz około 7000 jednostek broni i sprzętu specjalnego. Wzdłuż wybrzeża półwyspu Kola, który był częścią manewrów, znajdują się pociski przeciwokrętowe, przeciwlotnicze typu S-400 i S-300 oraz żołnierze chroniący strategiczne bazy morskie, w tym miejsca, z których wypływają atomowe okręty podwodne.
14 września, na Półwyspie Rybackim, wysuniętym w Morze Barentsa (niecałe 100 kilometrów od Norwegii), w ramach „Ocean 2024” ćwiczyło ponad 400 okrętów, 125 samolotów i 90 000 żołnierzy. Testowano gotowość operacyjną bombowców strategicznych TU-95, krążownika i wyrzutni rakietowych K-300.
15 października, na wodach norweskich, odbywały się ćwiczenia lotniskowców amerykańskich i brytyjskich. Lotniskowiec Marynarki Wojennej USA USS Harry S. Truman i brytyjski lotniskowiec HMS Prince of Wales trenowały w ramach ćwiczenia „Strike Warrior 2024”. Ćwiczenie było częścią corocznych ćwiczeń nuklearnych NATO „Steadfast Noon”.
6 listopada w fińskim Lapland odbyły się ćwiczenia fińsko-amerykańskie, w których udział wzięły fińskie F/A-18 Hornet i amerykańskie bombowce B-52. Bombowce strategiczne dalekiego zasięgu wlatywały w przestrzeń powietrzną Finlandiiz najbardziej wysuniętych na północy Norwegii baz i opuszczało ją przez Zatokę Botnicką.
5 grudnia w norweskim Lofoten przeprowadzono symulację hipotetycznego uderzenia na tereny zajęte przez nieprzyjaciela w północnej części Norwegii. Ćwiczyli żołnierze Norwegii, Wielkiej Brytanii i USA. W manewrach uczestniczyły myśliwce, bombowce strategiczne, tankowce i samolot rozpoznawczy typu U-2.
To zaledwie niewielka część aktywności państw zainteresowanych Arktyką i szerzej Północną Drogą Morską. Tego typu wydarzeń odnotowano tam w roku 2024 ponad 30.
Ta działalność, jak wspominałem wcześniej, niesie z sobą ogromne ryzyko dla środowiska. Wiedzą o tym ci, którzy pamiętają wydarzenia sprzed półwiecza. Był to szczytowy okres zimnej wojny, kiedy niektóre samoloty bombowe USA przenoszące broń jądrową znajdowały się w powietrzu przez całą dobę każdego dnia, a baza wojskowa Thule na Grenlandii była szczególnym miejscem dla tych operacji ze względu na bliskość rosyjskich celów. Wypadek lotniczy miał miejsce w roku 1968, gdy amerykański bombowiec z bronią jądrową zbliżał się do bazy wojskowej na Grenlandii. Samolot miał cztery ładunki nuklearne, ale trzy udało się odzyskać. Podczas operacji ratunkowej zebrano tysiące szczątków, a także miliony ton lodu, co do którego istniało podejrzenie, że zawiera radioaktywne zanieczyszczenie. Mimo ogromnych wysiłków, nie udało się do dziś odnaleźć tej jednej, zaginionej bomby, a pracownicy zatrudnieni przy pracach porządkowych cierpieli później na nowotwory i domagali się odszkodowań (bardziej szczegółowo opisuję ten wypadek w książce „Zatopić Wolność”, która ukaże się już wkrótce) – smk).
Oczywiście, człowiek nie zrezygnuje z możliwości ekspansji tylko dlatego, że w jej historii przytrafiać się mogą nieszczęścia. Problem w tym, żeby to naturalne dla gatunku ludzkiego dążenie odkrywania nowych dróg i pokonywania barier, nie doprowadziło nas wszystkich do tragedii na skalę globalną. Polecam wszystkim film, który zawiera tę obawę, niosąc mimo wszystko nadzieję na lepszą przyszłość, a dostępny jest na kilku platformach pod tytułem „The Arctic: Theater for War or Global Cooperation?”
Sławomir M. Kozak