Projekt Phoenix
Sławomir M. Kozak
„Projekt Phoenix”, to książka o tym, co wydarzyło się 11 września 2001 roku w Pentagonie. O hipotezach dotyczących przyczyn niewyobrażalnego pożaru budynku, trwającego, mimo akcji strażaków, całe trzy doby. O samej akcji ratowniczej, której analiza wskazuje na celowe podtrzymywanie ognia i działaniach jej liderów, jakie w efekcie doprowadziły do śmierci 125 osób. To także próba przyjrzenia się rzekomemu przywódcy owego zamachu i służbom, które stworzyły wizerunek bezwzględnego terrorysty, obserwując go pilnie przez wszystkie lata poprzedzające ten dramat. Czytelnik znajdzie tu również odpowiedź na pytanie o osoby, bez których 9/11 nie miało prawa się wydarzyć, a następnie, przez prawie dekadę pozostać nie wyjaśnione. Autor wskazał też w książce bezpośrednich beneficjentów bezprecedensowego ataku na tę swoistą świątynię władzy nad światem, jaką dla sterników światowej polityki stało się centrum dowodzenia najsilniejszą armią globu, w którym zbiegają się wszystkie jej nerwy.
"Strażacy lotniskowi ugasili zarzewie ognia w siedem minut. Czyli o 09:48 było po wszystkim. Tymczasem 23 minuty później runął dach budynku. Jednostki przybyłe z innych ośrodków ratownictwa rozwinęły węże i ... zabrały się dziarsko do gaszenia ... ugaszonego pożaru."
„'Tam nie może już być żadnych ocalałych, byłoby to niepojęte'.
Te słowa wypowiedział Donald Rumsfeld, Sekretarz Obrony USA, w zaledwie dziewięć godzin (!) po ataku. Eksperci są zgodni co do tego, że ofiary katastrof, na przykład trzęsień ziemi, są w stanie przeżyć pod gruzami zawalonych budynków, nawet kilkanaście dni. Po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło w 2010 roku Haiti, ratownicy wydobywali spod gruzów żywych ludzi jeszcze tydzień po tragedii. Pewnego mężczyznę uratowano po jedenastu, a młodą kobietę nawet po piętnastu dniach, kiedy oficjalnie zakończono już akcję poszukiwawczą! Jakim więc prawem Rumsfeld wydał wyrok śmierci na uwięzionych w zrujnowanym obiekcie ludzi już po kilku godzinach? Przecież ten człowiek miał do dyspozycji cały sztab fachowców, znawców metod ratowania ludzi, którzy z pewnością wiedzieli, że zbyt wcześnie na taką ocenę.
Jednak okazało się, że ta arogancka wypowiedź, pozbawiona jakichkolwiek logicznych podstaw, była prorocza. Po niej, nie odnalazł się już żaden żywy człowiek. Ani nazajutrz, 12 września, ani 13-ego. Już nigdy."
"Czy ktoś, jeszcze kilka lat temu wpadłby na pomysł wiązania zamachów 11 września ze śmiercią ... lady Diany? A tymczasem i taki „odprysk” tu się pojawia. Nie mogę go więc pominąć milczeniem, bo intryguje.
Jaki może być związek wypadku w Paryżu, w roku 1997, z wypadkami w USA, cztery lata później? Swoistym zwornikiem tych dwóch spraw jest człowiek, którego dla potrzeb tego rozdziału, nazwałem „francuskim łącznikiem”. Żeby go lepiej poznać, musimy się jednak cofnąć do czasów prezydentury Clintona, a w niektórych miejscach nawet odrobinę dalej."
"Żadna z maszyn nie transmitowała kodu uprowadzenia, a podejrzenie o porwaniu można było powziąć dopiero po mało czytelnych głosach w języku arabskim, nadawanych na tej częstotliwości, około 08:24. Oznacza to, że nie wiadomo było, z którego z dziesiątków samolotów pochodziły. Mało tego, mogły wyjść z dowolnego nadajnika, niekoniecznie będącego w danej chwili w powietrzu!
Dlaczego w ogóle się pojawiły? Nie wniosły wielu informacji do sprawy. Zrzucały, co prawda, winę na Arabów, ale nie to było najistotniejsze. O arabskich terrorystach świat miał się i tak dowiedzieć już wkrótce z innych źródeł. Najważniejszym powodem było jednak jak najszybsze ukierunkowanie służb na wersję o porwaniu. To powodowało, że myśliwce nie startowały NATYCHMIAST, a ich piloci czekali na rozkaz, który nadejść mógł dopiero po otrzymaniu przez wojsko informacji z FAA, a później zgody z Pentagonu. Gdyby tego opóźnienia nie wypracowano, myśliwce wystartowałyby ze swoich baz, przechwyciły wszystkie samoloty i byłoby ... po zamachach. A na to sobie kreatorzy 9/11 pozwolić nie mogli."
"Władze podały, że cały samolot, ogromna kilkudziesięciotonowa maszyna, z ludźmi i bagażami na pokładzie, wyparowała. Niesamowita arogancja! Według tej opinii, zniknęły dwa potężne silniki, masywne podwozie, skrzydła, usterzenie – wszystko. Jak więc wytłumaczyć widok owego małego, w porównaniu do tych używanych w Boeing’ach, silnika, którego część widoczna jest na zdjęciach? Jak wreszcie, zdołano dokonać identyfikacji wszystkich pasażerów, skoro w relacji samych władz, oparto się na badaniach daktyloskopijnych? Czy potworna temperatura mogła spopielić cały samolot, oszczędzając delikatną tkankę ludzkiej skóry, pozwalającą pobrać odciski palców? A przecież potwierdzono tożsamość wszystkich, poza 3-letnią dziewczynką, pasażerów tego rejsu."
"Rumsfeld w swoich pierwszych decyzjach i wystąpieniach uznał otwarcie, że Pentagon nie jest rejonem ataku o charakterze wojennym, a „miejscem zbrodni”. A w USA miejsca przestępstw podlegają jurysdykcji cywilnej, czyli przedstawicielom Departamentu Sprawiedliwości, a nie Departamentu Obrony. Przyjęto więc od razu, że atak na Pentagon stanowi przestępstwo natury kryminalnej. Pomimo, iż wiadomo było już o wcześniejszych atakach powietrznych na Nowy Jork i próbach ataku na Kapitol (UAL 93). Nikt nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że nie jest to akt wojny ze strony innego państwa. On wiedział!"
"(...) 5 września 2001 roku, Hanjour popisał się kolejnym wyczynem. W First Union National Bank w Laurel, w stanie Maryland, postanowił podjąć pieniądze. Poddał się dopiero po czwartej, nieudanej próbie podania właściwego numeru PIN. Dwa dni później wrócił z jakimś mężczyzną, zdecydowany pobrać z konta 4900 USD. I tym razem ambitny plan spalił jednak na panewce. Przecież najlepszy nawet opiekun nie był w stanie zapamiętać za Hani’ego jego własnego numeru PIN.
Czy możliwe jest, by człowiek, który nie jest w stanie zdać prostego egzaminu, nie potrafiący zapamiętać numeru PIN własnej karty bankomatowej, był zdolny do wykonania ciężkim samolotem pasażerskim manewru, zarezerwowanego dla najlepszych adeptów szkoły Top Gun?"
"(...) w chwili historycznego, lotniczego ataku na USA, bezpieczeństwo obywateli amerykańskich spoczywało w rękach kapitana (!) Marynarki (!). I to innego państwa! Czy to rzeczywiście przypadek, że zarówno w USA, jak i Kanadzie, jedynymi wtajemniczonymi byli oficerowie Marynarki?
W normalnych warunkach generałowie Myers i Eberhart powinni byli zakończyć kariery, okryci hańbą nieudolności lub wręcz zdrady. Nic podobnego im się jednak nie przydarzyło, jak domyślają się już zapewne, obeznani z realiami najrozmaitszych „komisji”, czytelnicy. Wręcz przeciwnie."
"(…) 15 grudnia 2003 roku, przetarg na kontrakt z Pentagonem w ramach Programu PENREN, o wartości prawie 4,5 miliona USD, wygrała firma LEGATO Software? LEGATO, wchodząca w skład EMC, współtworzy wraz z nią konglomerat czterech najpotężniejszych firm zajmujących się magazynowaniem i obróbką danych, obok takich spółek, jak IBM, VERITAS i MICROSOFT."
"(...) 15 grudnia 2003 roku, przetarg na kontrakt z Pentagonem w ramach Programu PENREN, o wartości prawie 4,5 miliona USD, wygrała firma LEGATO Software? LEGATO, wchodząca w skład EMC, współtworzy wraz z nią konglomerat czterech najpotężniejszych firm zajmujących się magazynowaniem i obróbką danych, obok takich spółek, jak IBM, VERITAS i MICROSOFT.
A już 8 stycznia 2001 roku (!) wiceprezesem sprzedaży międzynarodowej, notowanej na giełdzie NASDAQ firmy LEGATO, został David L. Beamer – ojciec późniejszego „bohatera” 9/11. Z kolei w styczniu 2004 roku, EMC otrzymała w ramach PENREN kontrakt wart już 40 milionów USD."
KRWAWY KRYMINAŁ OPARTY NA FAKTACH
"Projekt Phoenix" to jakby kontynuacja permanentnego śledztwa, teraz już międzynarodowego, w sprawie zbrodni „9/11”, opartego na nowych ustaleniach, szczególnie dotyczących rzekomego uderzenia pasażerskiego samolotu w Pentagon. To czyta się, jak ponury kryminał, z tą różnicą, że jest to kryminał krwawy, oparty na faktach.
Henryk Pająk
Książkę autorstwa Sławomira M. Kozaka pod tytułem „Projekt Phoenix” poleca się czytelnikom, którzy chcą się dowiedzieć jakie są konsekwencje wszechwładzy syjonistycznego rasizmu w Stanach Zjednoczonych, uzmysłowić sobie kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za zakłamania w najnowszej historii powszechnej i dlaczego one w ogóle miały miejsce.
Sławomir M. Kozak – autor znany czytelnikom z książek demaskatorskich, obnażających zbrodnie wielkich tego świata, w swej książce – bardzo ładnie wydanej, bogato ilustrowanej – publikacji pod tytułem „Projekt Phoenix” prezentuje wyniki swojego śledztwa w sprawie wydarzeń z 11 września 2001 roku – ale nie tylko. Tym razem daje spojrzenie na wymiar międzynarodowy tej zasobnej w przerażające skutki zbrodni. Przedstawia swoje najnowsze ustalenia – także związane z katastrofą smoleńską i wyniki własnych badań dotyczących tego, co zwykliśmy uważać za uderzenie uprowadzonego pasażerskiego samolotu w Pentagon. Ukazuje konsekwencje istnienia żydowskiego terroru w strukturach amerykańskich władz. Efekty nieustających poszukiwań autora jak zwykle są imponujące i zarazem przerażające.
Książkę tę – spośród innych poświęconych temu zagadnieniu – wyróżnia fakt, iż autor próbuje skłonić czytelników do samodzielnego myślenia o otaczającym świecie, najczęściej znanego zwłaszcza z przekazów medialnych. Stymuluje wyobraźnie pytając, na przykład co stanowi świątynię władzy nad światem, a następnie prezentując argumentacje, udzielając odpowiedzi. Pokazuje jak zdobywać oraz odczytywać informacje, wykorzystywać przecieki czy wskazówki. Uczy krytycznego myślenia i poszukiwania prawdy: „Poszukiwania prawdy o 9/11 są niezwykle interesujące i coraz częściej prowadzą do miejsc i ludzi, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o związek z tą pamiętną tragedią”. Przede wszystkim jednak z powodzeniem dowodzi słuszności tez, odsłaniając tym samym scenariusz wydarzeń maskowanych, ukrywanych, przemilczanych przez instytucje.
Trzeba przyznać, że czytelnik trafił na mądrego i inteligentnego nauczyciela, fachowca i znawcę w swej dziedzinie. Sławomir M. Kozak rozpatruje wszak w najdrobniejszych szczegółach wszelkie dostępne informacje, powołuje się na fakty, porównuje na przykład kwestię podstawowych zagadnień występujących podczas szkoleń lotniskowych służb ratowniczo-gaśniczych na całym świecie z ich praktycznym wykorzystaniem podczas akcji gaszenia pożaru po rzekomym zamachu. Weryfikuje rozbieżności powstałe na skutek zróżnicowanych relacji źródeł. Potrafi odczytywać znaczenia ze zdjęć Pentagonu, których dotąd nikt nie zauważył lub udawał, że nie widzi, tudzież nie był w stanie czy nie mógł wytłumaczyć. Wszystkie kroki podjęte podczas i w ramach ustaleń precyzyjnie czytelnikom wyjaśnia. Dlatego Sławomir M. Kozak sprawdza się doskonale nie tylko w rolach: badacza i nauczyciela – jest również świetnym narratorem. Buduje napięcie, dzięki czemu tę książkę dokumentalną czyta się niczym wciągający kryminał.
Na kartach publikacji autor szuka związków pomiędzy różnymi wydarzeniami – na przykład zamachami z 11 września 2001 roku a śmiercią lady Diany. Odnajduje i dokumentuje istotny zwornik tych spraw. Jest przy tym niezwykle przekonujący, a wyniki okazują się zaskakujące – tym bardziej, gdy w tle klaruje się wątek polski, pojawiają znane nazwiska, na przykład Andrzeja Olechowskiego… Aby dowiedzieć się szczegółów z tym związanych, czytelnik winien sięgnąć do rozdziału pod tytułem „Francuski łącznik” – ogrom wrażeń i ciekawostek gwarantowany!
Bezcenna jest wiedza Sławomira M. Kozaka, który przybliża odbiorcom techniczne niuanse związane z zamachem i prezentuje własne obliczenia, które łatwo samemu sprawdzić. Czyni to językiem wolnym od zawodowego żargonu, na przykład: „Wyjaśniam, że jeżeli synchronizacja danych nie zostanie wykryta w okresie krótszym od poprzedniej niż kilka sekund, generowany jest raport błędu. Wszelkie niezsynchronizowane dane są przekazywane do jednostki zarządzającej, w celu zapisania w pamięci stałej czarnej skrzynki”.Jakie to ma znaczenia dla rozważań na temat zamachu? Tego czytelnik dowie się z książki.
Docenić także trzeba to, że autor dokładnie wyjaśnia także na czym polegało rozpisanie ról pomiędzy jego pomysłodawcami, uczestnikami – lepszymi lub gorszymi aktorami wielkiego, światowego spektaklu. Zwraca przy tym uwagę na psychiczne uwarunkowania i motywacje stron. Odznacza go przy tym precyzja, skrupulatność i zdolność wyłapywania tego, co stanowi o istocie problemów.
Książkę autorstwa Sławomira M. Kozaka pod tytułem „Projekt Phoenix” poleca się czytelnikom, którzy chcą się dowiedzieć jakie są konsekwencje wszechwładzy syjonistycznego rasizmu w Stanach Zjednoczonych, uzmysłowić sobie kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za zakłamania w najnowszej historii powszechnej i dlaczego one w ogóle miały miejsce oraz jakie tajemnice skrywa katastrofa smoleńska. To bez wątpienia bardzo dobra publikacja demaskatorska.
Krzysztof Wróblewski
Dostawa kurierem. Czas dostawy do 3 dni. | 25 zł |
Paczkomat | 20 zł |
Poczta Polska, przesyłka polecona | 16 zł |